Jeśli już posiadasz potencjalnych klientów w kontaktach czas dostarczyć im wiedzę dzięki, której uświadomisz im potrzeby i wzbudzisz zaufanie.
Tutaj pytanie podobne jak przy kontaktach. Pisać samemu czy zlecić?
Podobnie jak przy szkoleniach trzeba zadbać minimum o 3 elementy:
– fachową wiedzę – zakładam, że ją posiadasz,
– odpowiedni sposób przekazania – zrozumiała, atrakcyjna, dostosowana do medium i publiczności forma,
– odpowiednie tempo, a w tym przypadku regularność.
Z mojego doświadczenia, o ile z pierwszym elementem zwykle nie ma problemu (a przynajmniej nie współpracuję z klientem, którzy mają z tym problem), o tyle z dwoma następnymi różnie bywa.
Mój ulubiony przykład to prawniczka, która dostarczyła nam naprawdę fachowy artykuł. Był z nim tylko jeden problem… język przypominał pracę doktorską, a dla potencjalnego klienta był totalnie niezrozumiały.
Dużo częściej jednak klienci po prostu nie mają czasu na regularne pisanie.
Może się wydawać, że napisanie krótkiego postu to „chwila-moment”. Na 600-1000 znaków przecież wystarczy z 15 minut. Znalezienie pomysłu, napisanie, skrócenie, poprawienie, zrobienie grafiki to jednak czasem nawet 1,5h. Przy czterech postach miesięcznie mamy 6h/miesiąc.
Do tego dolicz czas na nauczenie się odpowiedniej formy i eksperymentowanie. Średnio wyjdzie 8-10h, czyli minimum dzień roboczy.
O ile na początku zwykle to nie stanowi problemu to z czasem, gdy zaczyna przynosić efekty w postaci klientów, nie masz już czasu na pisanie postów i przestajesz to robić. Z powodu tego, że przestajesz, Twój kanał powoli wysycha i w pewnym momencie budzisz się z ręką w nocniku. Trzeba zacząć wszystko od nowa. Znów odczekać. Co gorsza firma się rozrosła, posiadasz większe koszty, więc presja jest dużo większa. Skąd to wiem? Szewc bez butów chodzi – sam popełniłem ten błąd. Na szczęście miałem już zasoby, aby go szybko naprawić.
Same posty, w dobrej agencji to wydatek minimum 300-500 zł + projekt czyli tzw. content plan.
Owszem, znajdziesz też copywritera, który napisze Ci teksty za 20% tej ceny, ale sam musisz zadbać zarówno o jakość, jak i o formę. Mało jest tak naprawdę copywriterów, którzy potrafią pisać pod LinkedIn. Wielu natomiast na Facebooka, więc uważaj, abyś nie dostał treści „o niczym”, pod którymi wyleje się fala komentarzy „to nie facebook” 🙂
Oczywiście tutaj istnieje obawa pt. „copywriter się nie zna”. Masz tutaj zupełną rację. W tym miejscu jednak wracam do przykładu z prawniczką. O ile copywriter nie zna się na temacie o tyle zwykle Ty na pisaniu. Sztuką jest połączyć talenty obu stron. Wydaje mi się, że nam się to udało. Jak? Umów się ze mną na rozmowę, a chętnie Ci opowiem 🙂